Wiśniowo mi
Tak właśnie upłynął tydzień - pod znakiem wiśni. Zaczął się od wtorku co prawda - wtedy pojechaliśmy całą rodzinką zrywać, ale zdominowały resztę dni. Zrywaliśmy u koleżanki (potem dostanie w nagrodę "nasze" śliwki). Moje zrywanie polegało głównie na pilnowaniu najmłodszego Szymona aby nie zrobił miazgi z owoców. Mimo pilnowania i tak wyglądał jakby kogoś właśnie zamordował ;)
A po powrocie do domu i położeniu dzieciaków spać razem z mężem zajęliśmy się przerobem. Tego wieczora część wiśni została wydrylowana i zasypana cukrem. Postały tak całą nockę - po powrocie z pracy zrobiłam konfitury. Ponieważ nie chciałam za dużo płynu w konfiturach część została przeznaczona na sok (pycha).
Do południa mąż z moja mamą robili kompoty. A wieczorem znowu drylowanie - wiśnie w soku własnym (z myślą o placku). No i na zupę. Oto kilka fotek z przerobu:
Wiśnie w soku własnym
Sok wiśniowy - niestety na jeden słoik żadna nakrętka nie chciała pasować. Wszystkie się przekręcały :)
Konfitury - jeszcze stygną pod kocykiem.
Żałuję, że nie zrobiłam placka z wiśniami albo babeczek, ale leżeć to już one nie mogły - jeszcze jeden dzień i by było "wino" a mi już brakło czasu na wypieki.
Dla zainteresowanych podaję przepis na zupę:
600g wiśni (mogą być też różne owoce: jabłka, truskawki, maliny lub jabłka gruszki, morele albo morele, maliny i czereśnie albo wiśnie, jagody i arbuz; ja zrobiła tylko z wiśni bo innych owoców akurat nie posiadałam);
1l wody;
100-150g cukru;
250 ml śmietany.
Owoce opłukać, usunąć pestki (usunąć skórki i gniazda nasienne z pozostałych). Zalać wodą i gotować tak długo, aż się całkowicie rozgotują. Przetrzeć przez sito (ja zmiksowałam blenderem). Doprawić cukrem (jego ilość zależy od owoców). Wymieszać z wywarem w którym się owoce gotowały. Dodać śmietanę i wstawić do lodówki lub podawać ciepłą. Zupę można podawać z biszkoptami lub grzankami usmażonymi na maśle. Ja miałam z makaronem, ale i tak pycha :)
Komentarze
Prześlij komentarz